Zaba the Frog – innowacyjne rozwiązanie ubrane w ciuchy retro

Ludzie, gdy mówią o grach w stylu retro, dzielą się zwykle na dwie grupy: na tych, którzy uważają, że przeżywają one obecnie renesans i na tych, którzy uważają, że to zwykły skok na kasę przez nostalgię. Jest też trzecia, rzadko spotykana grupa, która uważa, że liczy się pomysł, a nie to, w co został ubrany. Do tej grupy prawdopodobnie zalicza się firma gameko-studios, która 18 sierpnia tego roku wydała na Steamie swoją grę zręcznościową „Zaba the Frog”. Czy ten tytuł jest wart uwagi?

Dzień dobry, nazywam się Zaba.

Głównym bohaterem produkcji jest Zaba i jest to… żaba. O ile można zarzucić twórcom brak inwencji twórczej, tak nie można im zarzucić braku poczucia humoru. Zaba ma tylko jeden cel w swoim życiu. Zjeść jak najwięcej much (i jednocześnie zwiedzić świat), a przy okazji zarobić trochę monet. Po co? Zapewne na jakieś swoje żabie wydatki. 😉

Kolce – nasz największy wróg w tej grze.
Do portalu udajemy się po zebraniu wymaganej liczby much.

Główną cechą gry, która zdecydowanie wyróżnia ją spośród grona innych zręcznościówek jest niecodziennie podejście do sterowania. W „Zaba the Frog” nie mamy żadnej kontroli nad postacią – obracamy za to planszą, licząc na pomoc grawitacji (i łut szczęścia) przy toczeniu się naszego zielonego przyjaciela. Ta oryginalna mechanika sprawia, że musimy wykazać się nie tylko zręcznością, lecz także sprytem i logicznym myśleniem. Każdy ruch musi być przemyślany, zaplanowany kilka sekund do przodu.

So many flies, so little time.

Jak na tak nieskomplikowany tytuł, posiada on całkiem sporo plansz do przejścia, cechuje je także spora różnorodność. Zdarzają się mapy dość mocno zamknięte, gdzie gra prowadzi nas za rączkę, lecz i otwarte, które tylko pozornie są łatwiejsze – w praktyce bardzo łatwo się na nich zgubić i wymagają więcej czasu, by nauczyć się ich na pamięć. Wszystkie mają jednak 3 cechy wspólne, którymi są muchy, portal i niebezpieczne pułapki. Na każdy motyw (Caves, Sewers, Factory) przypada 12 poziomów do ukończenia. Wyjątkiem jest pierwszy, jaki spotykamy w grze, czyli Grasslands – on jako jedyny ma 20 poziomów do przejścia. Mimo tego, że są bardzo do siebie podobne, znudzenie i monotonia nie przychodzą szybko. By przejść na kolejny, musimy zebrać odpowiednią ilość much i dostać się do portalu.

Głazy nie zrobią nam nic… poza zablokowaniem drogi wyjścia.
Kolce w kanałach. Absolutnie nic nadzwyczajnego.

Wróćmy jednak do pułapek. Z reguły nie są zbyt wymyślne i ograniczają się najczęściej do kolców, których musimy unikać. Często jednak są one łączone z innymi elementami – ruchoma platforma, czy też inna „latająca kostka” jest obłożona kolcami, wiatrak, który sam w sobie nie jest zagrożeniem, może nas wepchnąć na szpikulce, spadające kamienie mogą nam zaś skutecznie zablokować drogę do portalu. Zdecydowanym plusem jest rozmieszczenie tych „przeszkadzajek”. Wyraźnie widać, że twórcy poświęcili sporo czasu na testy swojego tytułu, gdyż często pułapki ułożone są w miejscach, w których nigdy byśmy się ich nie spodziewali. Jednak co poziom to inne ułożenie, także nigdy nie wiemy, gdzie może być bezpiecznie, a gdzie nie. Nie ma żadnej drogi na skróty – zanim poznamy daną planszę, musimy się kilka razy ukłuć.

Ból zielonego brzucha.

Niestety, „Zaba the Frog” nie jest pozbawiona wad. Największą z nich jest dość nierówny poziom trudności. Można założyć, że im dalej zajdziemy, tym trudniejsza stanie się gra, jednak nierzadko spotkała mnie sytuacja, gdy po wybitnie trudnym poziomie trafiłem na taki, który bezproblemowo przeszedłem za pierwszym albo drugim razem.

Teraz już wiem, co kryło się za zapisem „praca w niebezpiecznych warunkach”…

Średnio też wypada udźwiękowienie gry. O ile muzyka z pierwszej scenerii, na jaką trafimy jest naprawdę przyjemna i wpadająca w ucho, tak dwie kolejne są raczej średnie. Muzyka z „Factory” stara się jakoś podnieść poziom, ale nie wychodzi jej to zbyt dobrze. Ponadto, utwory są bardzo krótkie, przez co błyskawicznie zaczynają nas nudzić.

Graficznie jest bardzo dobrze. Pikselowy styl retro idealnie pasuje do tak prostej, dynamicznej gry. Jedynym mankamentem jest wygląd tytułowej postaci – wyraźnie różni się od reszty otoczenia, co trochę psuje końcowy efekt.

Podsumowanie

Być może Zaba the Frog nie jest jakąś perełką w świecie gier indie, jednak bez wątpienia jest bardzo interesującym tytułem, któremu warto dać szansę. 3,99€ to nie majątek, a wystarczy, by zapewnić sobie kilka godzin dobrej zabawy.

Gra dostępna na steam: http://store.steampowered.com/app/673530/Zaba_The_Frog/
Gra udostępniona do recenzji dzięki uprzejmości gameko-studio.