Na wstępie pozwolę sobie stwierdzić że jest to jedna z lepszych gier przygodowych w jakie miałem okazję grać. Pomimo tego, że nie jestem fanem tego typu gier, to nie ukrywam, że STASIS dał mi kilka godzin przedniej rozrywki. Ale ale zacznijmy od początku.
STASIS to ukłon w stronę oldschoolowych gier przygodowych z rodzaju point’n’click, czyli tych, w których sterujemy postacią i wchodzimy w interakcje z otoczeniem wyłącznie za pomocą myszki. Nie wprowadza wprawdzie nic nowego do gatunku, ale jest za to solidnie zrobiona i przemyślana, a do tego jest to gra utrzymana w klimacie horroru, który jest moim ulubionym gatunkiem. Nie ukrywam, że jak na grę niezależną, stworzoną przez niewielki zespół osób ze studia z południowej Afryki, STASIS zaskakiwał mnie od pierwszych chwil poziomem wykonania.
Już na starcie możemy wybrać jeden z 6 języków, w dodatku jest do wyboru język polski, co rzadko zdarza się w grach indie. Z drugiej strony, menu główne jest dosyć ubogie. Byłem zdziwiony brakiem jakichkolwiek opcji poza możliwością ustawienia głośności oraz jasności ekranu. Dopiero po rozpoczęciu rozgrywki zdałem sobie sprawę, że gra jest tak dobrze zoptymalizowana, że w sumie nie ma potrzeby zmieniania ustawień. Nawet na moim wiekowym tosterze działa płynnie i wygląda niesamowicie, chociaż czasami zdarzały się spowolnienia (szczególnie w momentach, nazwijmy to, wartkiej akcji). Na szczęście utrata kilku klatek na sekundę nie zdarzała się przy przerywnikach filmowych (a jest ich parę).
Skoro już o grafice mowa, to twórcom z THE BROTHERHOOD games należą się oklaski. STASIS jest przygodówką w rzucie izometrycznym. Każda lokacja składa się z kilku plansz, pomiędzy którymi następuje krótki moment przejścia (czasami gra potrzebuje parę chwil aby załadować kolejną planszę). Z ręką na sercu mówię wam, że graficznie STASIS jest śliczne. Każda plansza jest pięknie narysowana, szczegółowa, a niektóre elementy są też animowane. Pojawiają się nawet bajery w stylu gry cieni (kiedy na przykład łopaty wentylatora przecinają światło tworząc ciekawy cień). Postacie w grze również wyglądają nieźle, chociaż jak dla mnie, główny bohater wydawał się oderwany od rzeczywistości. Jak trójwymiarowy model nałożony na gotowy obraz. Inną rzeczą, którą bym zmienił jest wielkość czcionki. Niestety, jako krótkowidz, momentami musiałem zbliżyć nos do ekranu żeby wszystko przeczytać.
Od strony dźwiękowej STASIS również stoi na bardzo wysokim poziomie. Muzyka stworzona przez Marka Morgana, Daniela Sadowskiego i Christophera Bischoffa jest mroczna, klimatyczna, poruszająca. Nadaje odpowiedni ton grze i akcentuje poszczególne momenty. Nie jest obecna cały czas, ale kiedy już dzieje się coś co ma przykuwać uwagę, muzyka podkreśla całą sytuację. Powiem szczerze, to właśnie ścieżka dźwiękowa pomaga w graniu na uczuciach widza. Na ogół rozgrywce towarzyszą różne dźwięki – szumy, odległe komunikaty z radia, odgłosy niewiadomego pochodzenia. Zdarza się słyszeć krzyk albo ryk. Początkowo podsycało to mój niepokój, ale po którymś razie doszedłem do wniosku, że są to tylko elementy tła i nie oznaczają rychłego zgonu. W ten sposób moja czujność została uśpiona. Kiedy już faktycznie coś się stało, byłem naprawdę zaskoczony.
W kwestii sterowania wszystko jest jasne i oczywiste. Sterujemy myszką nakazując ruch i wchodząc w interakcje za pomocą PPM. W lewym dolnym rogu mamy dostęp do inwentarza, w prawym górnym natomiast schowano podręczne menu zapisu i wczytania stanu gry. Kursor, kiedy najedzie się nim na coś z czym można działać odpowiednio zmieni kształt. Ciekawym mechanizmem, którego nie pamiętam z innych przygodówek, jest otrzymywanie opisu elementów otoczenia, który pojawia się w prawym dolnym rogu ekranu po wskazaniu kursorem. Jest on często bardzo szczegółowy i powiedziałbym skonstruowany w sposób narracyjny. Jest to całkiem wygodne, bo nie trzeba wykorzystywać opcji „popatrz na to”. Jednak czasami musimy „ręcznie” wydać polecenie popatrzenia na jakiś element otoczenia aby posunąć rozgrywkę do przodu.
Zastanawiacie się teraz zapewne, o czym to wszystko tak naprawdę jest? STASIS rozpoczyna dosyć statyczne, aczkolwiek bardzo klimatyczne intro. Poziomem wykonania nie ustępuje grom AAA. Ogromny statek wolno sunący nad Neptunem w śnieżycy. Jego fragmenty powoli wyłaniają się z lodowej mgły. Całość jest bardzo szczegółowa a design statku jest całkiem niezły. Intro przywodziło mi na myśl oldschoolowe kino sci-fi w stylu „Ukrytego Wymiaru” (ang. Event Horizon). STASIS w niektórych elementach mocno przypominał mi jeszcze film „Pandorum” (polecam tym, którzy go nie znają). Nasz tragiczny bohater nauczyciel John Maracheck zostaje nagle zbudzony ze swojej kriotuby, ciężko ranny i skołowany. Dzięki Bogu twórcy dali sobie spokój z motywem amnezji, bo szczerze już myślałem, że sięgną po ten zabieg narracyjny. John zdaje sobie sprawę, że nie znajduje się już na statku, w którym to przygotowywał się do długiego snu. Miejsce jest ponure i opustoszałe, a w pokoju oprócz niego znajdują się jeszcze 3 inne kriotuby z, niestety, martwymi pasażerami. Kolejną rzeczą, o której sobie przypomina jest żona Ellen i córka Rebeka. Jego głównym i w sumie jedynym celem, a zarazem celem gracza, jest ich odnalezienie oraz wydostanie się ze statku. Przy okazji zagłębiamy się w mroczne tajemnice, które skrywa ta blaszana trumna, a te są wyjątkowo mroczne.
Historia może nie odbiega od tego z czym mogliście się już spotkać w grach z gatunku w sci-fi, ale i tak chwyta za gardło. Większość informacji zdobywany dzięki palmtopom pozostawionym przez załogę, zapisom w komputerach pokładowych, etc. Z nich dowiadujemy się, że znajdujemy się na Groomlake, kosmicznym statku badawczym korporacji Cayne. Jednostka prowadziła różne, często niezgodne z etyką, eksperymenty, dlatego znajdowała się daleko od Ziemi Nie chcę wam psuć zabawy, więc aby was delikatnie naprowadzić na ton historii powiem tylko, że osoby z pokoju, w którym obudził się John, były określane jako „produkty”, a z zapisków niektórych członków załogi wynika, że nie wiedzieli co naprawdę dzieje się na statku. Cóż, człowiek człowiekowi wilkiem jak to mówią, a do tego dochodzi jeszcze motyw szalonego naukowca, prawdziwie wybuchowa mieszanka.
Nie jesteśmy na szczęście sami w tym nieprzyjaznym świecie. Dość szybko w ręce Johna wpada radio, dzięki któremu kontaktuje się z Te’ah, jedną z niewielu ocalałych, która z sobie znanych tylko powodów, postanawia pomóc Johnowi w odnalezieniu rodziny. Fajne jest to, że często John i Te’ah wymieniają się uwagami. Odbywa się to automatycznie, kiedy John wejdzie do jakiegoś pokoju, komentuje to co widzi i omawia to z Te’ah. Czasami, te rozmowy podają pewne wskazówki co zrobić dalej.
Jak na grę przygodową przystało, 90% czasu spędzicie na rozwiązywaniu problemów. Mówię problemów, a nie zagadek, bo w większości zadania sprowadzają się do „użyj odpowiedniego przedmiotu aby przejść dalej”. Czasami będziecie musieli rozwiązać łamigłówkę w stylu ustawienia odpowiedniej sekwencji pomp. Jak wspominałem wcześniej, nie jestem zbytnio obeznany z przygodówkami i miejscami zdarzyło mi się zaciąć nim zdałem sobie sprawę, że z niektórymi przedmiotami należy wchodzić w interakcję więcej niż raz. Od czasu do czasu trzeba tworzyć ich kombinacje, a także bardzo dokładnie przeszukiwać otoczenie, w celu znalezienia kolejnych rzeczy do użycia. Jak to czasami w przygodówkach bywa, to nie zawsze jest oczywiste. Przeważnie, coś czego można użyć albo zabrać wyróżnia się odpowiednio na planszy, ale nie zawsze. Zdarzają się też momenty, kiedy musisz w trakcie jakiejś czynności wykonać inną aby przejść dalej albo wykorzystać element otoczenia (które uważałem wyłącznie za tło, a nie coś z czym powinienem wchodzić w interakcję), te, przynajmniej dla mnie, były trochę kłopotliwe. Może nie jestem wystarczająco bystry? Na pewno STASIS zmusi was do główkowania, wykorzystania kreatywności i spostrzegawczości, a nawet refleksu, bo w niektórych przypadkach, jeśli źle wykonacie zadanie, skończy się to rychłą śmiercią Johna (swoją drogą STEAM oferuje kilka achievementów za poszczególne sposoby śmierci, a nawet samobójstw). Warto sprawdzać palmtopy i komputery nie tylko dla odkrycia wydarzeń na statku, ale też dlatego, że można znaleźć w nich wskazówki do niektórych zagadek. Twórcy zawarli w nich trochę humoru. Na przykład, jedna z osób napisała w pamiętniku „po co nam te palmtopy, serio, przecież nigdy nie będzie mi się chciało czytać tego szajsu”, a inna dokleiła karteczkę z mroczną wersją wierszyka o baranku.
Humoru twórcom nie brakowało i jest parę momentów, kiedy szczerze się zaśmiałem, chociaż w sumie jest to głownie czarny humor. Bo jak inaczej nazwać wesołą muzyczkę przygrywająca w windzie towarowej, biorąc pod uwagę, że parę chwil temu byliśmy w pomieszczeniu poplamionym krwią. Ale dzięki temu jest moment na wyciszenie i odetchnięcie. Bo nie można zapominać, że STASIS to horror i jak na horror przystało, trzyma w napięciu. Oprócz niepokojącego ambientu mamy okazyjne jumpscare, kiedy nagle jakiś cień przemyka w głębi korytarza, ale są też i momenty kiedy atmosfera robi się gęsta. Mroczny korytarz, rząd zamkniętych drzwi, podchodzisz do jednych i pukasz, a z wewnątrz odpowiada ci pukanie. Jednak powiem wam szczerze, jako komuś kto wychował się na horrorach, gra nie jest aż tak bardzo straszna. Co prawda ciężki klimat był ze mną przez cały czas. Parę razy zdarzyło mi się nawet podskoczyć, ale potem jakoś się przyzwyczaiłem i nie ruszało mnie już to tak, więc bardziej skupiłem się na rozwiązywaniu zagadek. A skoro już do tego wracamy.
Występuje tutaj pewna maniera przygodówek, której osobiście nie lubię. Czasami to co uważasz za logiczne rozwiązanie problemu wcale takim nie jest, a gra w pewien sposób droczy się z tobą. Kiedy mam łom i zamkniętą skrzynię, oczywiście użyję łomu i John już zabiera się do pracy (odtwarza się animacja) aby po chwili oświadczyć, że to nie działa. W rezultacie musiałem wykonać parę innych czynności, dzięki którym zdobyłem klucze do wyżej wymienionej. Jak dla mnie to rozciąganie gry na siłę, ale w sumie, rozwiązywanie tych zagadek przyczynowo-skutkowych sprawiło mi wiele frajdy (nawet jeśli musiałem czasami odnosić się do tajemnej techniki „użyj wszystkiego na wszystkim”).
Co jeszcze niezbyt mi przypadło do gustu. Ciężko było mi się rozeznać w tych różnych postaciach, których losy poznajemy czytając dzienniki. Wiele wpisów zazębia się ze sobą, ale zdarzało mi się gubić w tych wszystkich nazwiskach, zwłaszcza, że nigdy żadnej z tych postaci tak naprawdę nie poznajemy osobiście. Trudno było mi się utożsamiać z nimi i ich sytuacją, więc nie czułem zbytnio smutku czy żalu w związku z sytuacjami, których osoby z załogi Groomlake doświadczyły. Mimo to, gra ma kilka mocnych momentów, które faktycznie chwyciły mnie za serce.
Oprócz tego, szkoda, że twórcy potraktowali pewne wątki po macoszemu. Wprowadzili elementy do historii, których potem nie rozbudowali, albo wykorzystali tylko powierzchownie aby zaraz o nich zapomnieć. W szczególności jeden motyw związany z nieudanym obiektem, który był opisywany w wielu palmtopach, bardzo mnie zaciekawił. Niestety, został wykorzystany jedynie w paru momentach na potrzebę jumpscare i potem już nigdy się nie pojawił, a szkoda. Ostatnią rzeczą, która w sumie dopiero pod koniec mnie irytowała to ilość tekstu jaki mamy do przeczytania. Nie jest to w sumie wada, ale z drugiej strony, większość czasu w grze spędzimy na poznawaniu zapisków z palmtopów załogi albo dzienników w komputerach. Czasami musiałem się do tego zmuszać.
STASIS nie ustrzegł się bugów, pomimo poziomu wykonania jaki prezentuje. Przykładowo, muzyka z menu nie przestała grać pomimo załadowania ostatniego save game , ekran komputera (taki z szumem) został na wierzchu pomimo tego, że wyszedłem z konsoli, tekst w paru miejscach nachodził na siebie, etc. Dodatkowo, są problemy z wersją polską, a mianowicie niektóre teksty nie zostały przetłumaczone. Zamiast tekstu mamy pojedynczą cyferkę 1 (ja tak miałem przynajmniej) i nic więcej. Na szczęście można przełączyć język w trakcie gry więc miałem dostęp do wszystkich informacji .
Podsumowując, czy warto zapoznać się ze STASIS? Zdecydowanie tak! Może nie jest to najbardziej odkrywcza czy innowacyjna gra, ale jest solidnie wykonana, z motywami obok których nie można przejść obojętnie. Cały czas trzyma w napięciu i odświeża swój gatunek. Jak na pierwszą produkcję twórcy spisali się na medal. Na pewno będziecie dobrze się bawić rozwiązując postawione przed wami problemy i poznając tę przytłaczającą historię człowieka , który kochał swoją rodzinę i był gotów zrobić wszystko by ich uratować. Bo bez rodziny człowiek na tym świecie drży z zimna.