Offensive Combat: Redux – obraźliwie słaba gra

Offensive Combat: Redux stworzony przez Three Gates AB jest sieciowym FPS’em reklamowanym jako szybki, kolorowy i bezkompromisowy. Gra została wydana 18 sierpnia 2017 roku na komputery z systemem Windows.

Przeglądarkowe korzenie

Offensive Combat: Redux wywodzi się z tytułu free-to-play otwieranego z poziomu przeglądarki, który premierę miał w 2012 roku. Został on stworzony przez ludzi, którzy pracowali wcześniej przy Call of Duty . Przyciągał do siebie sporymi możliwościami customizacji postaci oraz bojowymi ruchami, które bohater mógł wykonać nad ciałem wroga. Po pewnym czasie, mimo oddanych graczy, został jednak zamknięty. Three Gates AB zdobyło prawa do marki i postanowiło wskrzesić tytuł już jako produkt Steam bez mikrotransakcji.

Złe złego początki

Po pobraniu i uruchomieniu gry w oknie automatycznie włącza się samouczek. Po krótkim wprowadzeniu i przedstawieniu, w jaki sposób należy się poruszać, trafiamy do menu głównego. Dopiero w nim możemy przełączyć produkcję na pełny ekran oraz dostosować opcje graficzne.  Tworzymy początkowy wygląd naszego bohatera, dobieramy broń i ruszamy na bitwę.  W zależności od tego czy mamy szczęście, czy też nie, zostaniemy wrzuceni na mapę po 30 sekundach albo czekamy 5 minut i dłużej. Całkiem mądrym pomysłem było, by gracz wybierał tylko ten tryb, w który chce zagrać, a gra sama wrzuciła go do najbliższego serwera z wolnym miejscem. Niestety, grających jest tak mało, że nie ma z kim się bawić. Zdarzyło mi się wyjść z rozgrywki, w którym razem ze mną uczestniczyły trzy inne osoby osoby, wrócić po 30 minutach i trafić na mecz, w którym ponownie znajdowała się jedna z nich.

5 minut, spoko poczekam dłużej …

Ubierz „maskę Trumpa” i stąpaj „nogami kurtyzany”

Rzecz, do której twórcy się przyłożyli to bez wątpienia możliwość stworzenia własnego niepowtarzalnego wyglądu. W kategoriach takich jak głowa, tors, ręce, dłonie etc. mamy do wyboru kilkanaście różnych opcji, które dają ogromną ilość kombinacji. Możemy je odblokować za walutę gry, którą zdobywamy w meczach. Po stworzeniu wyglądu swojej postaci wybieramy broń. Tutaj twórcy przygotowali mniejszą ich ilość, lecz każdą z nich definiuje 7 parametrów. Dodatkowo, każdą możemy ulepszać za zdobywane w grze doświadczenie. Na koniec dobieramy trzy ruchy wykonywane nad poległym przeciwnikiem. Możemy nad nim np. zapierdzieć lub wykonać powietrzną gitarę. Pozwala to na zdobycie dodatkowego doświadczenia i kredytów. W tym czasie gracz jest jednak bezbronny, przez co można łatwo zarobić kule w plecy.  Jest to jedna z niewielu rzeczy, która robi wrażenie. Szkoda, że twórcy nie przyłożyli się tak do wszystkiego innego.

Przy ładowaniu możemy zobaczyć możliwości, jakie kryją się w wyborze wyglądu postaci

Wygląd to nie wszystko

Kiedy już uda nam się połączyć z serwerem, mamy do wyboru 8 map, które są niestety naprawdę niewielkie. Po 3 czy 4 rundach znamy je na pamięć. Mapy, w zależności od trybu, oferują zabawę dla 12 – 16 graczy . Mimo to, nie zdarzyło mi się grać z więcej niż ósemką. Do dyspozycji gracza oddano standardowe tryby, takie jak: deathmatch, team deathmatch oraz capture the flag. Po wybraniu broni możemy przystąpić do walki. Niestety, jej wybór jest w dużej części bez znaczenia. Różnicę w feelingu czuć tylko między różnymi rodzajami jak snajperka lub karabin. Między poszczególnymi pukawkami z tego samego typu nie widać jakichkolwiek różnic.

Jakby tego było mało, również oprawa graficzna nie zadowala. Nawet na najwyższych ustawieniach prezentuje się jakby miała co najmniej 10 lat. Każdy obiekt to płaskie tekstury naklejone na kształty. Brak tu większego odwzorowania 3D, co przy zalecanej karcie Geforce GTX 1050 jest żenujące. Oprawa dźwiękowa gry, łagodnie mówiąc, też nie powala. Otrzymujemy kilkanaście dźwięków podczas samej rozgrywki i jedną melodię w menu. Po dłuższym graniu staje się ona denerwująca. Do wad można jeszcze zaliczyć ruchy postaci. Są one niesamowicie sztywne, sztuczne. Po zabiciu przeciwnika jego ciało  zachowuje się jak szmaciana lalka.

Twórcy dodali również możliwość zagrania z botami, które raczej nie grzeszą inteligencją. Zdarza się, że przeciwnicy przestają strzelać i zastygają w bezruchu. Bohater może ich podejść, obejść i zabić, a bot nie zareaguje tylko grzecznie upadnie.

Gra to graficzny potworek

Podsumowanie

W mojej ocenie Offensive Combat: Redux jest grą złą i już spieszę wyjaśnić dlaczego. To, co wypaliło i było plusem przy wersji przeglądarkowej, stało się gwoździem do trumny edycji steamowej. W darmowej grze nikt nie będzie się czepiał, że grafika jest przestarzała, czy że dźwięki są średniej jakości. Tym bardziej, gdy gra w nią dużo osób i frajda ze wspólnej zabawy przyćmiewa takie niedoskonałości. Niestety, od tytułu, który kosztuje 18 euro należy oczekiwać czegoś więcej. Fakt, tym razem dostajemy w tej cenie wszystko, nie musimy dokupować elementów wyglądu. Niestety, cena oraz marność wykonania nie przyciągnęła graczy. To zaś zabiło największą zaletę takiej produkcji, czyli wspólną zabawę. Czy mogę komuś polecić kupno tej gry? Owszem, ale tylko  jeśli masz pięciu znajomych, z którymi chcesz pograć na szybko w coś lekkiego, a gra akurat będzie w promocji za 2 euro. W innym wypadku – odradzam. Pierdzenie na wroga oraz naśmiewanie się z Trumpa nie wystarczy, by zatrzymać tam kogoś na dłużej niż kilka minut. Gra otrzymałaby ode mnie dodatkowy punkt w ocenie za to, że możliwość customizacji postaci jest naprawdę duża, oraz że ani razu nie wyrzuciła mnie do Windowsa. Mogłaby, niestety program antycheaterski wymaga uaktualniania systemu, inaczej nie uruchomi gry. Straciłem jakieś 2 godziny, by wszystko pobrać oraz zainstalować. O dwie godziny za dużo.

Gra dostępna na steam: http://store.steampowered.com/app/622170/Offensive_Combat_Redux/