BLACKHOLE – hardkorowa platformówka

Obserwując rynek i przekopując się przez zapowiedzi, można zauważyć, że w kategorii platformowych gier 2D trwa obecnie swego rodzaju renesans. Zwłaszcza twórcy niezależni odkrywają gatunek na nowo oraz poszerzają go o wiele świetnych, godnych uwagi pozycji. Do tego grona zalicza się również BLACKHOLE, stworzona przez czeskie studio FiolaSoft zręcznościowa gra z elementami łamigłówek, w klimatach sci-fi.

Ta skierowana raczej w stronę hardkorowych graczy produkcja, miała swoją premierę w lutym tego roku. Od tego czasu doczekała się wielu poprawek i ulepszeń. Obecnie, cieszyć się nią mogą jedynie posiadacze komputerów z systemami Windows, Linux oraz MacOS, aczkolwiek twórcy planują poszerzyć tę listę o Xbox One, PlayStation 4, PlayStation 3 i PS Vitę do końca 2015 roku.

Gra opowiada o załodze statku kosmicznego Endera, który podczas swej misji polegającej na zamykaniu Czarnych Dziur, zostaje wessany do jednej z nich i rozbija się o tajemniczy Byt (ang. Entity). Pierwszym z członków załogi, jaki odzyskuje przytomność, jest „koleś od kawy” – bo tak nazywa go reszta załogi – którego jedynym zadaniem było parzenie małej czarnej dla kapitana. Teraz wraz z odnalezioną we wraku kopią gadatliwej Sztucznej Inteligencji pokładowej, musi ocalić załogę i naprawić statek.

SS0 SS1

Chociaż tym, co najbardziej przyciągnie graczy do tej produkcji, nie jest jej fabuła, lecz sama forma rozgrywki. To wyzwanie, oraz bardzo wysoki poziom trudności sprawią, że gracz może spędzić przy BLACKHOLE wiele godzin i świetnie się przy tym bawić.

Sterując naszą postacią w klasycznym, dwuwymiarowym świecie widzianym z boku, musimy zbierać Selfburny – punkty, które posłużą nam do naprawy statku oraz odblokują kolejne poziomy. Za każdym razem wystarczy zdobyć jeden, aby przejść dalej i cieszyć się wątkiem fabularnym. Jeśli zaś chcemy ukończyć grę w stu procentach i zdobyć osiągnięcie, musimy znaleźć je wszystkie. Jednak jak stwierdzili twórcy „Tylko Chuck Norris zebrał wszystkie selfburny.” Można więc założyć, że będzie to nie lada wyczyn.

Zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę, że zwiedzania jest tu na prawdę sporo.
Każdy z sześciu światów podzielonych na dwanaście poziomów, jest coraz trudniejszy oraz posiada nieco inne zagadki, pułapki i wyzwania. Co urozmaica dodatkowo mechanika zmiany grawitacji, z którą do czynienia mamy na każdym poziomie.

Pozwala ona na zmianę ciążenia w jednym z czterech kierunków, poprzez wskakiwanie w odpowiednie miejsca na ścianach czy suficie. Zmieniona zostaje nie tylko sama grawitacja, lecz cały poziom obraca się tak aby dopasować się do nowej rzeczywistości. Jest to bardzo ciekawy zabieg, który daje graczowi możliwość podejścia do problemu z kilku różnych stron, dodatkowo podnosząc poprzeczkę zarówno w kwestii łamigłówek, jak i ze strony zręcznościowej, która jest bez wątpienia najtrudniejszym elementem gry.

Dla mniej zaawansowanych graczy, już po premierze, dodano tryb easy. Chociaż powinien się on nazywać trybem semi-hardcore, gdyż poziom trudności nie spada aż tak znacznie. W trybie tym możemy dostarczać Selfburny pojedynczo do wyjścia z poziomu, a nasze postępy nie znikają w przypadku śmierci.

SS2 SS3

Klimat jest specyficzny. Ci, którzy spodziewają się głębokiego, mrocznego science-fiction, z elementami grozy towarzyszącej eksplorowaniu niezbadanego wcześniej wnętrza Czarnej Dziury, zawiodą się.
Tematy naukowe zostały tutaj zepchnięte na boczny tor, a w niektórych przypadkach w ogóle pominięte. Wątek fabularny nie posiada żadnej większej głębi czy przesłania.

W pisaniu scenariusza twórcy postawili sobie jeden główny cel – miał być luźny i zabawny. Czego skutkiem jest ogromna ilość żartów, którą gracz jest zasypywany przez całą rozgrywkę. Znajdziemy je w dialogach, monologach, animacjach, ekranach ładowania, czy nawet w menu głównym.

Dodatkowo projektanci wpadli na ciekawy pomysł, aby jako załogę statku Endera przedstawić znanych czeskich YouTuberów, oraz użyczyć im ich głosów. Lecz niestety w angielskiej wersji językowej głosy podkłada już kto inny, a sam scenarzysta Filip Kraucher przyznaje, że nie miał nawet angielskiej wersji skryptu w rękach. Być może przez to humor sprawia czasem wrażenie wymuszonego, a dowcipy są dość infantylne.

Nie pomaga też Sztuczna Inteligencja Auriel, którą główny bohater nosi ze sobą przez cały czas. Jej ironiczny humor ma służyć za narrację, oraz za sposób wprowadzenia gracza w nowe elementy gry.
Motyw zarozumiałej SI, współpracującej z milczącym głównym bohaterem jaki znamy np. z drugiej części Portala, wypada tutaj dość średnio głównie za sprawą samej SI, która bardzo często irytuje.

Warto wspomnieć, że także i tu twórcy poszli graczom na rękę i dodali tryb okrawający fabułę do minimum, dzięki czemu możemy się skupić na czystej rozgrywce.

Bardzo dużo daje tutaj oprawa audiowizualna. Wprowadza ona komiksowy klimat, jednocześnie pozwalając graczowi skupić się na postawionych przed nim wyzwanich. Graficznie gra jest zrobiona naprawdę dobrze, ma swój styl, a różniące się od siebie sześć światów bardzo urozmaica rozgrywkę. Projekty poziomów są tym bardziej imponujące, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że musiały wyglądać dobrze „z każdej strony” po zmianie grawitacji oraz pasować do elementów łamigłówek.

SS4 SS5

Muzyka nie zostaje w tyle. Świetnie się sprawdza, jako narzędzie do budowania napięcia oraz pomaga graczowi trzymać tempo. Jest rytmiczna, stonowana, a przede wszystkim klimatyczna. Dobrze pasuje do rodzaju świata w jakim aktualnie przebywamy. W ścieżce dźwiękowej, której autorami są Jakub Miřejovský i Jan Ševčík znajdziemy ponad 50 utworów, więc na monotonię też nie można narzekać.

Podsumowując, mimo braków po stronie fabularnej, uważam BLACKHOLE za naprawdę dobry tytuł. Świetna grafika oraz muzyka sprawiają, że gra się na prawdę przyjemnie. Każdy kto szuka wyzwania i wyśrubowanego poziomu trudności, znajdzie tu coś dla siebie.

 

GRAFIKA
80%

DŹWIĘK
80%
FABUŁA
60%
MECHANIKA
90%
GRYWALNOŚĆ
80%

BLACKHOLE

Świetna grafika oraz muzyka sprawiają, że gra się naprawdę przyjemnie. Każdy kto szuka wyzwania i wyśrubowanego poziomu trudności, znajdzie tu coś dla siebie.

OCENA: 7,8