EQI – recenzja

Zawsze fascynowały mnie gry logiczne oparte o łamigłówki przestrzenne, a w szczególności te z widoku pierwszej osoby. Produkcje, takie jak Portal (2007), Q.U.B.E (2011) oraz ich kontynuacje, czy The Talos Principle (2014) zachwycają swoimi logiczno-zręcznościowymi zagadkami, ciekawą fabułą i atmosferą. EQI (2021) produkcji Chopin et al, wydanego przez Hyperstrange ma przynajmniej kilka z wyżej wymienionych elementów.

Tajemniczy kolorowy świat

EQI wyróżnia się bajeczną oprawą wizualną. W erze wszechobecnej cyberpunkmanii świat gry jest jak neonowe witryny, pełen kolorowych żywych barw (chociaż o ograniczonej palecie) oraz pstrokatej geometrii. Do tego dochodzi muzyka w stylu trance-electro-industrial. Nie jestem co prawda znawcą, ale wpada w ucho i na pewno pasuje do świata, który przychodzi nam przemierzać. Muzyka nadaje odpowiedniej atmosfery już i tak tajemniczym lokacjom. Gra podzielona jest na poziomy i każdy oferuje trochę coś innego. Raz jest to zamknięty tunel z niebezpieczną magmą, raz platforma jakby zawieszona w nieboskłonie, a raz długa droga pomiędzy gwiazdami. W sumie trudno je opisać słowami, po prostu trzeba je zobaczyć na własne oczy.

Liniowe vertigo

Wcześniej użyłem określenia “przemierzamy”, ponieważ EQI jest bardzo liniową produkcją. Przejście każdego poziomu polega na dotarciu do portalu prowadzącego do kolejnego. Lokacje wiodą w jednym tylko kierunku i, z drobnymi wyjątkami, jest tylko jeden sposób na dotarcie do celu. Nie ma tutaj mowy o żadnej eksploracji. Przejście poziomu oczywiście nie jest takie łatwe, a wszystko opiera się na pewnej pomysłowej mechanice, której nie miałem okazji doświadczyć w żadnej innej grze. Mamy moc obracania otoczenia według pewnej określonej osi. Oś zaznaczona jest zieloną linią biegnącą wzdłuż planszy, która dodatkowo wskazuje nam kierunek, w jakim powinniśmy się poruszać. Jest to w sumie jedyna mechanika, oprócz poruszania się w przestrzeni trójwymiarowej, z możliwością skoku i sprintu. Nie mamy tutaj broni czy elementów otoczenia, które musielibyśmy przesuwać czy podnosić. Trzeba czasami unikać pewnych zagrożeń, ale właśnie przez obracanie planszy. Innym razem, żeby aktywować portal, należy zebrać klejnot. Może się wydawać, że to niewiele, jednak jest to na tyle proste do opanowania, a równocześnie przedstawia na tyle złożone wyzwanie, że nie mogłem się od tej produkcji odciągnąć aż do samego końca.

Obrót tkwi w szczegółach

EQI, pomimo prostej w założeniach mechaniki, nie jest wcale taką prostą grą. Na pierwszy rzut oka może się jednak tak wydawać, wszak ile może być sposobów na utrudnienie graczowi przejścia poziomu bez jakiś ukrytych przycisków czy innych przeszkód. Tutaj przecież kierunek jest nam znany i wiemy, że jedynym sposobem na dotarcie do celu jest odpowiednie obracanie planszą, a jednak. Tak samo jak Kostka Rubika jest oczywista w swojej mechanice, ale już nie tak prosta do ułożenia. Oczywiście, początkowe plansze delikatnie wprowadzają nas w swoje założenia, ale potem potrafi być trudniej. O wiele trudniej. 

Gra jest może trochę bardziej zręcznościowa niż logiczna, bo na ogół można instynktownie wyczuć co należy zrobić, żeby przejść dalej. Trudność polega na wykonaniu tego, co się chce. Nasza postać podlega pewnej bezwładności w momencie skoku, a przyjdzie nam dużo skakać. W większości przypadków jest tylko jeden sposób na dotarcie do celu, ale przy niektórych planszach, kiedy przed samym wyjściem powinęła mi się noga, udało mi się przejść problematyczny odcinek trasy trochę inaczej. Pewne lokacje są całkiem rozbudowane i zachęcają do eksperymentowania.

Nagły skok trudności

EQI nie jest długą produkcją. Dla wprawnej osoby będzie wyzwaniem na jakąś godzinę. Dlatego po początkowo łagodnym wstępie poziom trudności plansz nagle skacze w górę. Przyznam szczerze, niektóre poziomy były na tyle skomplikowane, że prawie chciało się sięgnąć po jakiś gotowy poradnik. Na szczęście twórcy są bardzo fair w stosunku do gracza i nie szczędzili checkpointów. Oczywiście gra zapisuje też postęp po każdej planszy. Mimo to miejscami zbliżała się niebezpiecznie do poziomu, w którym przestała być miłym wyzwaniem, a stawała się wręcz frustrująca. Biorąc pod uwagę jej braki, ten nagły skok poziomu trudności może być dla niektórych barierą nie do pokonania.

Tajemniczy świat i nic więcej

Produkcja zachwyca światem oraz tajemniczą, czasami wręcz gęstą atmosferą. Niestety, oprócz niej nie ma nic do zaoferowania. Wspomniane we wstępie tytuły posiadały również intrygującą fabułę, która napędzała gracza. W chwilach kiedy robiły się trudne, to właśnie fabuła utrzymywała zainteresowanie. Tutaj nie ma niczego, co by utrzymywało zachętę. Może oprócz chęci zobaczenia kolejnej planszy. Bo mechanika od samego początku do samego końca jest taka sama. Gra niczym nowym tak naprawdę nie zaskoczy. No, może z jednym wyjątkiem.

Niewykorzystany potencjał

Pod sam koniec w EQI następuje pewien zwrot. Coś, czego nie byłem w stanie przewidzieć. Coś, czego w sumie się nie spodziewałem. Moment może nie przejdzie do historii gier komputerowych jako największe zaskoczenie w dziejach, ale dla mnie był całkiem niesamowitym doświadczeniem. Nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły. Powiem tylko, że na sam koniec EQI zmieniło swoją formę i trochę mechanikę, a tajemniczość świata podkręciła poziom do 200. Tym bardziej brakowało mi tutaj możliwości eksploracji, czy chociaż jakiejś fabuły, nawet w stylu cząstkowym, jak w Dark Souls (2011). Najgorsze, że w tym najlepszym momencie gra nagle się kończy. Pozostawiło to pewien niesmak, że potencjał świata i samego pomysłu obracania poziomów nie został do końca wykorzystany. Jak już wspomniałem, gra nie jest długa i nie mogę mieć pretensji o jej nagłe zakończenie. Ale pewny smutek pozostaje.

Nie ma drugiej takiej EQI

Gra, choć krótka, choć prosta w swoich założeniach, pozbawiona fabuły i rozwinięcia, była niezwykle przyjemna. Pod tym neonem kryje się ogromny potencjał, który, mam nadzieję, twórcy kiedyś wykorzystają. Cicho liczę, że wrócą do tej produkcji, rozwiną trochę tę tajemniczą atmosferę, nadadzą jej pewną fabułę i rozwiną mechanikę. Szczególnie to, co zaprezentowali na sam koniec gry. Pomimo wad z czystym sumieniem mogę EQI polecić każdemu miłośnikowi gier logiczno-zręcznościowych. Nie tylko dlatego, że jest to solidna produkcja, która nie jest zbyt długa, żeby mieć jej dosyć. Ale też z tego prostego powodu, że jest darmowa. Więc nie ma co się wahać, tylko pobierać i samemu przekonać się, co kryje się na końcu tego vertigo.